Szacowany czas czytania: 3 minut
Eksperci: choroba siatkówki może uszkodzić wzrok w 2-3 miesiące
Choroby siatkówki mogą uszkodzić wzrok w ciągu 2-3 miesięcy, dlatego wymagają pilnej diagnostyki – alarmują eksperci. Tymczasem w Polsce pacjenci często czekają w kolejkach do okulisty znacznie dłużej, dlatego potrzebne są zmiany w organizacji opieki okulistycznej.
Specjaliści mówili o tym w środę na konferencji prasowej, na której zaprezentowano raport pt. "Jak widzą Polacy – policy brief". Przedstawiono w nim najważniejsze wyzwania w opiece nad pacjentami z chorobami siatkówki oka.
Konsultant krajowy ds. okulistyki prof. Marek Rękas przypomniał, że choroby siatkówki, a dokładnie choroby dotyczące centralnej części siatkówki, tzw. plamki żółtej, mogą bardzo szybko doprowadzić do utraty widzenia.
"Plamka odpowiada za ostre widzenie - widzenie szczegółów i kolorów. Dlatego wszystkie choroby dotyczącego tego obszaru siatkówki uszkadzają widzenie centralne. W wysiękowej postaci zwyrodnienia plamki związanego z wiekiem (neowaskularne AMD - nAMD), jeśli choroba jest nierozpoznana i zaniedbana, już w ciągu 2-3 miesięcy może dojść do utraty widzenia" – powiedział specjalista.
Zaznaczył, że zmiany te są wówczas nieodwracalne. Dzięki leczeniu można jedynie utrzymać widzenie na takim poziomie, jakie było w momencie rozpoznania.
Z danych, które zaprezentowano na spotkaniu wynika, że w 2035 r. na wszystkie postacie zwyrodnienia plamki związanego z wiekiem (AMD) cierpieć będzie 3,5 mln osób w Polsce. Z kolei liczba pacjentów z cukrzycowym obrzękiem plamki (DME) w 2023 r. wyniesie ok. 200 tys.
AMD jest uważane za jedną z najczęstszych przyczyn ślepoty osób po 65. roku życia w krajach rozwiniętych, w tym w Polsce. Wysiękowa postać choroby (nAMD) jest szczególnie niebezpieczna, ponieważ jest związana z powstawaniem nowych nieprawidłowych naczyń siatkówki. Naczynia te przesiąkają i powodują między innymi oddzielenie się nabłonka barwnikowego odżywiającego siatkówkę. Prowadzi to do degeneracji plamki żółtej.
"Taki stan trzeba zahamować poprzez stosowanie leków, które eliminują proces tworzenia się nowych naczyń krwionośnych siatkówki" – tłumaczył prof. Rękas. Chodzi o leki z grupy anty-VEGF które hamują proces tworzenia się nowych naczyń krwionośnych, tzw. angiogenezę. Te same leki stosuje się u pacjentów z wysiękowym AMD oraz DME, bo również w cukrzycowym obrzęku plamki dochodzi do rozwoju nieprawidłowych naczyń siatkówki. Są to leki podawane cyklicznie w iniekcji do ciała szklistego.
"Od lipca 2020 r. istnieje program lekowy dla pacjentów z nAMD oraz z DME. Wprowadzenie go to ogromny sukces. Jest on narzędziem, które pozwala leczyć chorych na poziomie międzynarodowym, może jednym z najlepszych w Europie" – ocenił konsultant.
Do programu wprowadzono również nowe leki, które można podawać raz na cztery miesiące, zamiast raz na dwa miesiące. Zdaniem prof. Rękasa jest to ogromne ułatwienie zarówno dla pacjenta, jak i jego rodziny, która z reguły towarzyszy choremu podczas wizyt w ośrodku. Generuje to również mniejsze koszty dla systemu opieki zdrowotnej.
Dr hab. Filip Raciborski, prodziekan ds. zdrowia publicznego na Wydziale Nauk o Zdrowiu WUM i główny autor raportu, zgodził się, że program lekowy zapewnia polskim pacjentom dostęp do nowoczesnej terapii lekami nowej generacji. "Mamy jednak problemy z dostępem do okulistów i z opóźnieniami diagnostycznymi. W wysiękowej postaci AMD te zmiany mogą postępować bardzo szybko i jeżeli pacjent trafi do programu z zaawansowaną chorobą, to nie ma już zbyt dużych możliwości przywrócenia mu dobrego widzenia" – podkreślił ekspert.
Na przykład w jednej z dzielnic Warszawy - Wawrze, który liczy 88 tys. mieszkańców, w przypadku pilnym pacjent mógłby dostać się na wizytę najwcześniej 19 lutego 2025 r., ale w jednej z trzech poradni dopiero w sierpniu 2025 r. W przypadku stabilnym najwcześniejszy termin wizyty byłby możliwy w kwietniu 2025 r., wymieniał dr Raciborski.
"Nasz system nie sprzyja wczesnemu identyfikowaniu przypadków chorób siatkówki. Tymczasem leki mogą tu świetnie zadziałać - pod warunkiem, że do klinik będą trafiali pacjenci na wczesnym etapie rozwoju choroby. Jeśli nie spełnimy tego warunku, to najlepsze nawet leczenie nie pomoże" – tłumaczył. Dodał, że ma to poważne konsekwencje społeczne, bo w przypadku osoby, która traci wzrok choruje cała rodzina, pacjent staje się bowiem coraz bardziej niesamodzielny.
Prof. Rękas podkreślił, że na początku istnienia programu lekowego pacjenci, którzy do niego trafiali mieli ostrość widzenia na poziomie 30-40 proc. tego, co widzi zdrowy człowiek. Obecnie średnia wynosi powyżej 40 proc., a w niektórych ośrodkach 50 proc.
W ocenie ekspertów konieczne są zmiany w systemie opieki okulistycznej, zwłaszcza że Polskę czeka ogromne wyzwanie związane ze starzeniem się społeczeństwa. "Jesteśmy starzejącym się społeczeństwem, dlatego musimy się przygotować na znaczny wzrost liczby osób, które zmagają się z problemem chorób oczu, ze szczególnym uwzględnieniem chorób siatkówki. Nasz system trzeba dostosować do zmieniającej się sytuacji" – tłumaczył dr Raciborski. Bez odpowiednich ustaw i zmian organizacyjnych Polacy będą widzieć coraz gorzej, zaznaczył.
Specjalista powiedział, że w edukację na temat chorób oczu, w ich profilaktykę oraz wczesne diagnozowanie muszą włączyć się lekarze podstawowej opieki zdrowotnej (POZ). Do standardowych praktyk lekarzy POZ można by między innymi włączyć proste testy przesiewowe, jak test Amslera, który pozwala wykryć wcześnie zwyrodnienie plamki żółtej, a jest praktycznie bezkosztowy.
Dr Raciborski zaznaczył, że w obliczu rosnących potrzeb w zakresie diagnostyki i leczenia chorób oczu nie możemy opierać się wyłącznie na okulistach. "Konieczne jest również wykorzystanie potencjału optometrystów. Muszą oni przejąć część zadań wykonywanych obecnie przez okulistów, jak diagnostyka wad wzroku czy rehabilitacja narządu wzroku" - ocenił. Jeśli tego nie zrobimy, nasz system będzie coraz mniej wydajny, a opóźnienia diagnostyczne będą rosły, dodał.
Prof. Rękas przypomniał, że weszła ustawa, zgodnie z którą zawód optometrysty został wpisany na listę zawodów medycznych. "Obecnie czekamy na rozporządzenie i na ogłoszenie przez NFZ konkursu na usługi optometrystów, którzy będą mogli dzięki temu wspomagać okulistów w publicznym sektorze ochrony zdrowia" – tłumaczył.
Specjaliści zwrócili uwagę, że wciąż rośnie w Polsce liczba osób chorych na cukrzycę – szacuje się ją na ok. 3 mln, a 5 mln Polaków ma stan przedcukrzycowy. Jednym z częstych powikłań cukrzycy są problemy ze wzrokiem, w tym DME. Dlatego każdy pacjent diagnozowany pod kątem cukrzycy powinien być jednocześnie kierowany na konsultację okulistyczną. "Jeżeli wcześnie zaczniemy leczyć pacjenta z DME, to możemy mu przywrócić ostrość wzroku i można ją długo utrzymywać na dobrym poziomie. Dzięki temu pacjent nie będzie od razu petentem ZUS-u" – podkreślił prof. Rękas.
W jego opinii również program lekowy wymaga pewnych zmian. Chodzi o przejście z rozliczania pojedynczych wizyt pacjentów, podczas których otrzymują oni iniekcję leku, na ryczałtowe rozliczanie za pacjenta na rok. Ta zmiana zachęciłaby do stosowania leków anty-VEGF, które podaje się rzadziej i które wymagają mniejszej liczby wizyt.
"Ułatwiłoby to życie pacjentom i ich rodzinom, zmniejszyłoby koszty dla systemu i poprawiło dostęp do leczenia" – ocenił prof. Rękas.(PAP)
jjj/ bar/