Szacowany czas czytania: 10 minut
Tracę kontrolę nad myślami samobójczymi, jak mam sobie poradzić?
Z Lucyną Kicińską - terapeutą narracyjnym rozmawia Katarzyna Izabella Kwiatkowska-Dzialak.
Katarzyna Izabella Kwiatkowska-Dzialak: Samobójstwo jest zjawiskiem wstrząsającym. Czy od tej dramatycznej decyzji targnięcia się na swoje życie do myśli samobójczych jest daleka droga? Gdy tracę kontrolę nad myślami o odebraniu sobie życia, jak mam sobie poradzić?
Lucyna Kicińska, terapeuta narracyjny: Jest pewna grupa ludzi, którzy impulsywnie podejmują próby samobójcze. Od pojawienia się przelotnych myśli samobójczych do próby targnięcia się na swoje życie, może minąć niewielka ilość czasu. Natomiast zdecydowana większość osób jest w tak zwanym procesie powstawania zachowań samobójczych, które są rozłożone w czasie. To, że się pojawiają myśli samobójcze, powinniśmy się z tym zjawiskiem oswoić oraz przygotować, ponieważ badania wykazują, że blisko 100 % osób z gatunku Homo sapiens, może mieć takie przelotne myśli. „Mam wszystkiego dosyć, lepiej byłoby, żeby mnie nie było, chcę zniknąć, nie widzę żadnego rozwiązania” – są to przykłady naszych myśli przelotnych, które pojawiają się najczęściej podczas trudnych dla nas i traumatycznych doświadczeń. U większości osób te przelotne myśli samobójcze tak samo, jak się pojawiły tak i same odchodzą. Możemy również sami odwracać swoją uwagę od tych myśli. Jednak część osób, które doświadcza ich przelotności, wchodzi na poziom utrwalonych myśli samobójczych, gdzie będziemy mówili, że one nie pojawiają się i znikają, lecz towarzyszą nam w wielu elementach naszego życia. Wiele osób przyznaje, że myśli samobójcze towarzyszą im od kilku do kilkunastu lat. Tak mówią osoby dorosłe. Natomiast dzieci i młodzież twierdzą, że te myśli samobójcze jakoś się u nich pojawiły, a potem zaczęły się intensyfikować.
Gdy myśli samobójcze nie chcą odejść, czy jest to zagrożeniem życia? Co jest najważniejsze w zapobieganiu i pomocy osobom z myślami samobójczymi? Czy ludzie młodzi, którzy podejmują się próby samobójczej, zawsze mówią o swoich zamiarach w otoczeniu bliskich im osób?
Kiedy mówimy o tych myślach utrwalonych, to bardzo ważne jest to, żebyśmy zwracali uwagę, czy mamy zdolność odchodzenia od tych myśli, decydowania o tym, o czym ja będę w danym momencie myślała, czy zaczynamy tą zdolność zatracać. Ponieważ w kryzysie emocjonalnym, w kryzysie samobójczym, im dłużej jesteśmy poddawani negatywnym myślom, tym bardziej nasza zdolność przekierowywania uwagi może zanikać. Może być tak, że to, co wcześniej pozwalało nam odwrócić uwagę, obecnie jest przytłumione przez intensywność myśli samobójczych, których nie możemy tak łatwo z głowy wyprzeć.
Natomiast jeżeli mówimy o osobach, które mają utrwalone myśli samobójcze, to nie jest jeszcze sytuacja zagrażająca bezpośrednio naszemu życiu bądź zdrowiu, ponieważ wciąż większość osób jest wstanie kontrolować ten stan, nie wchodząc na kolejny etap gróźb. On się bardzo brzydko nazywa i w tym etapie chodzi o to, że osoba, która doświadcza myśli samobójczych - bardzo intensywnych i utrwalonych - zaczyna informować swoje otoczenie metaforycznie bądź wprost, że ma te myśli samobójcze. Jeżeli na tym etapie słowa te zostaną zbagatelizowane, bądź otoczenie tej osoby uzna zgodnie z bardzo szkodliwym mitem, że skoro mówi o tym, że chce odebrać sobie życie, to jest bezpieczna, to niestety taka osoba, która ma utrwalone myśli, i informuje swoje otoczenie i nie otrzymuje pomocy, może wejść na kolejny zagrażający etap, etap tendencji, czyli wybierania metody oraz terminu odebrania sobie życia. Określamy to jako obrządek samobójczy. Jeżeli mówimy o osobach dorosłych, mówimy, że to jest próba zamknięcia swojego doczesnego życia. Tutaj ludzie zamykają swoje sprawy finansowe, takie jak konta w banku i inne zobowiązania, przygotowując się do odejścia. Dzieci i młodzież zamykają konta społecznościowe. Kontaktują się z osobami z którymi są w konflikcie, starając się pogodzić. Mogą rozdawać również swoje rzeczy. Jeżeli, ja wiem, że moja przyjaciółka chciałaby mieć moją torebkę, bluzkę czy apaszkę, bo jej się bardzo podobała, daje jej te rzeczy w prezencie. Na tym etapie może powstać – ale też nie musi – list pożegnalny. Listy pożegnalne pozostawia jedynie 14% osób, które planuje odebrać sobie życie. Etap ten jest etapem bardzo dużego zagrożenia - bez względu na to, czy list pożegnalny został napisany czy też nie – ponieważ, jeżeli jest już wybrana metoda oraz termin, 72 % osób podejmuje próbę samobójczą.
Czy chronimy dziecko, nie mówiąc mu bądź ukrywając prawdę o jego stanie?
Chronienie dziecka w taki magiczny sposób, poprzez wypieranie oraz nie nazywając pojawiającego się kryzysu u dziecka po imieniu, jest błędnym myśleniem. Fałszywymi alternatywnymi wytłumaczeniami można nazwać to, co rodzice robią. Czyli rodzic widzi objawy u swojego dziecka, jednak nie podejmuje próby rozmowy z dzieckiem. Dziecko już w pewnym momencie nie jest wstanie ukrywać swojego stanu, ponieważ ta masa krytyczna utrzymywania tego napięcia w sobie jest przekroczona, a z drugiej strony sam proces tego kryzysu emocjonalnego i samobójczego jest bardzo obciążający fizycznie, o czym my często zapominamy, myśląc, że kryzys pojawia się tylko w obszarze uczuć.
Kryzys. Czy może Pani przybliżyć czytelnikom czym jest i jak się objawia?
Występuje on w czterech obszarach. Jest to obszar uczuć, obszar myśli i procesów poznawczych. Czyli mamy obniżony nastrój, odczuwamy niskie poczucie własnej wartości, wyrzuty sumienia związane z tym, że sobie sam nie potrafię poradzić, ogromna bezsilność i bezradność. Natręctwo myśli typu, „po co ja się staram, lepiej byłoby, gdyby mnie nie było”. Pojawiają się myśli pasywne – „jeśliby mnie potrącił autobus, to nic by się takiego nie stało”. Następnie mogą się pojawiać myśli aktywne, że to ja sobie coś zrobię. Następuje też z czasem postępująca trudność w kontroli tych myśli, problemy z koncentracją uwagi i ze zdolnością sterowania myśli. Utrata zdolności racjonalnego myślenia, podejmowania decyzji, używania racjonalnych argumentów. Jest to wszystko związane z natłokiem przytłaczających myśli, które mają charakter ruminacyjny – charakter błędnego kola. Jest to myślenie katastroficzne i bardzo długotrwale. Młoda osoba jest bardzo zmęczona tym kryzysem. Trzecim obszarem jest funkcjonowanie fizyczne i biologiczne naszego ciała. Występują mikro i makro napięcia. Jesteśmy spięci, jesteśmy zmęczeni. Gorzej śpimy, mamy wybudzenia śródnocne. Występują kłopoty z jedzeniem. Młoda osoba nie jest w tym stanie zregenerowana, nie jest też odpowiednio odżywiona i jest cały czas napięta, co dużo pochłania siły fizycznej. A potem występują zachowania. W tym obszarze również widzimy negatywne postępy kryzysu, takie jak wycofanie się z relacji, podejmowanie zachowań autoagresywnych, zachowań ryzykownych, to może być na przykład komunikowanie agresji.
Dzieci często boją się mówić rodzicom o swoich problemach. Również na pytania opiekunów, widzących zmiany w zachowaniu dziecka, odpowiadają nierzadko wymijająco. Co wówczas należy uczynić, jeśli dziecko milczy? Gdzie skierować pierwsze kroki?
Rodzice powinni się dowiedzieć, jakie są objawy kryzysu. jeżeli rodzic widzi, że jego dziecko jest płaczliwe, że ma trudności z przeżywaniem radości, że ma obniżoną samoocenę, to może nam przyjść do głowy, że to jest kryzys. Ale jeśli dziecko jest na przykład agresywne, opozycyjno-buntownicze, łamie zasady, nie umie przyjąć informacji zwrotnej, wówczas mamy zupełnie inną hipotezę na temat stanu dziecka. Po pierwsze, nie wiemy, jak zareagować na te specyficzne dla dzieci objawy kryzysu, ponadto jeśli reagujemy, to najczęściej krzykiem, robieniem mu wyrzutów i nałożeniem kary na dziecko za jego zachowanie. Jeżeli dziecko tak zostanie potraktowane przez rodzica, niestety nie ma ono intencji, żeby wyznać, jak naprawdę się czuje. Dlatego powinniśmy umieć rozeznać, jak rozpoznać kryzysy oraz nie szukać tych alternatywnych wytłumaczeń. Kiedy kryzys będzie już bardzo nawarstwiony i niezbędną będzie pomoc specjalistyczna, jest to wówczas ogromny koszt emocjonalny dla opiekuna dziecka. Rodzic wówczas będzie miał mnóstwo czasu, żeby również pomyśleć sobie o tym, że tyle było sygnałów u syna bądź córki a ja je zbagatelizowałem.
Jak reagować, gdy widzimy zmiany w zachowaniu dziecka?
Obserwując wyżej wymienione objawy, bunt dziecka i nieradzenie sobie ze złością, powinniśmy zamiast oznajmić dziecku, że „nie tak cię wychowałem”, powiedzieć, „widzę to, co się z tobą dzieje”. Nasza reakcja bardzo często zaczyna się od pytania, „jak się czujesz”? Dziecko w kryzysie nam nie powie, jak się czuje. Również stara nam się tego nie pokazać. Szczególnie jeśli dziecko jest zapłakane i reaguje ucieczką, powinniśmy powiedzieć dziecku, że widzimy jego stan i chcemy o tym porozmawiać, żeby mu pomoc. Jeżeli widząc płaczące dziecko zapytamy, „czy wszystko u ciebie ok” i ono odpowie „ok” i tak go zostawimy, nasza pociecha może odebrać nasze zachowanie, jako odrzucenie. I taki stan może doprowadzić do myśli samobójczych i w konsekwencji to próby samobójczej.
Jak rozmawiać z dzieckiem, które przechodzi kryzys? Gdy niezbędne jest spotkanie ze specjalistą a zawodzą z różnych przyczyn rodzice, czy dziecięcy telefon zaufania jest tym pierwszym krokiem udzielenia pomocy?
Osoba w kryzysie, gdy kryzys ten jest już nawarstwiony, ona nie przyjdzie i nie powie „mamo, ja mam myśli samobójcze, zapisz mnie do psychiatry, bo ja sobie z tym nie radzę”. Tylko może podejść do rodzica z ogromnym wysiłkiem, przełamując swoje bariery, lęk i zmęczenie i powiedzieć, „wiesz mamo, ja się ostatnio gorzej czuję”. I jeśli my to zbagatelizujemy, na przykład odsyłając dziecko do łóżka, żeby wypoczęło, to dziecko wówczas wycofa nam się zupełnie z kontaktu, gdyż nie jest to adekwatne do tego, co nam powiedziało. Dlatego powinniśmy reagować na każdą zmianę w zachowaniu dziecka i dopytywać w trakcie rozmowy jak powyżej, co to konkretnie znaczy, że się źle ono czuje. Gdy odeślemy je z niczym, dziecko może samo szukać pomocy poza domem. Ja pamiętam taką rozmowę w telefonie zaufania, gdy jedna z dziewczynek powiedziała, że postanowiła się zabić, ponieważ nie ma podpory w rodzicach. Powiedziała ona swojej mamie, że ma myśli samobójcze, a matka wysłała swoją córkę do kina na komedię. Dlatego, podczas rozmowy z dzieckiem, pomóżmy mu w ujawnieniu problemu. Zachęćmy go do dalszej rozmowy. Gdy dziecko się źle czuje i z całych sił stara się ukryć swój stan przed rodzicem, może nam odpowiedzieć, „odczep się ode mnie”. Dlatego zamiast pytania, jak się czujesz, powiedzmy, „widzę, że jesteś rozdrażniony, chciałbym porozmawiać, co jest tego powodem, Cały czas płaczesz. Kilka razy powiedziałeś, że lepiej byłoby, gdyby ciebie nie było. Martwię się o ciebie. Porozmawiajmy”. Jest wtedy o tyle łatwiej, że już dziecko nie musi się przyznawać do tego problemu, ponieważ rodzic to sam zauważył i określił problem.
Dziecko może również zareagować oporem. Na ogół dzieci, gdy widza, że my im podajemy rękę, to one wówczas zaczynają z nami rozmawiać. I gdy mówimy, opowiedz mi, co się u ciebie dzieje, to dziecko zaczyna zazwyczaj mówić. To nie musi być oczywiście spójne i logiczne, jednak z tej rozmowy ważne jest to, żeby ustalić, od jak dawna dziecko tak się czuje i czy ma jeszcze zdolność zatrzymywania swoich negatywnych myśli. Czyli, jeśli dziecko mówi, „nic mnie nie cieszy, lepiej byłoby, żeby mnie nie było”, to my powinniśmy powiedzieć, „niepokoję się o ciebie; jesteś ostatnio taka smutna i zdystansowana”. Dziecko odpowiadając, że ma wszystkiego dosyć i sobie nie radzi, daje nam sygnał, by kolejną naszą odpowiedzią było pytanie, „od kiedy tak się czujesz”? Musimy się dowiedzieć, jak długo trwa ten stan, tydzień, pięć tygodni czy trzy lata. I jeżeli dziecko mówi nam, że „jestem beznadziejna, chcę zniknąć”, musimy zapytać wprost, czy nie ma myśli samobójczych. Nie należy bać się tego pytania. Niestety pokutuje kolejny mit, że jak zapytamy o myśli samobójcze, wówczas je zasugerujemy. Nic bardziej mylnego. Niezadane pytania prowadzą do tragedii, a nie te, które zadajemy, żeby pomóc dziecku. Dzieci, gdy zostaną zapytane wprost, na ogół się nie wycofują. Nie zaczynają udawać, a raczej jest to dla nich ogromną ulgą, że nie są już z tym sami.
Dzieci również się samookaleczają, gdy cierpią. Czy samookaleczenia prowadza również do samobójstw?
Rozmawiając z dzieckiem pamiętajmy, żeby ustalić na początku objawy kryzysu, a nie szukaniu przyczyn. Przyczyn zachowań samobójczych jest tyle samo co osób, które są w zachowaniach samobójczych. Do zrozumienia przyczyn jest od tego psychoterapia, a nie my, jako rodzice. Mówię tu o rozmowie, która ma na celu ujawnienia tego, co się dzieje z moim dzieckiem. Naszym zadaniem jest zauważyć, zapytać, potem zaakceptować to, co usłyszymy. Jeżeli dziecko mówi nam, „tak jestem beznadziejna, boje się, że nie zdam matury, mam tyle lęków i to wszystko mnie przeraża, i mam tak od początku klasy maturalnej a teraz mamy listopad”, to rolą rodzica jest powiedzenie, że wyobrażam sobie, że jesteś zmęczona. A nie powiedzenie, „co ty opowiadasz, masz świetne oceny. To nie jest odpowiedź. To jest zaprzeczenie przeżycia dziecka. Bardzo często rodzice pytają dziecko o powody, ponieważ chcą je podważyć. Jakby kryzys miał samoistnie zniknąć, gdy rodzic powie, że nie ma żadnego kryzysu. Ja pamiętam o takiej rozmowie, podczas której rozmawiałam z rodzicami o dużym kryzysie ich córki. Była ona w III klasie liceum. Kryzys trwał od VI klasy szkoły podstawowej, gdzie dziewczynka doświadczyła przemocy rówieśniczej. Dziewczynka ujawniła tą przemoc wychowawczyni, która w ramach zajęcia się tym problemem, kazała jej i jej sprawczyni się wzajemnie przeprosić. Ja nie wiem, za co ofiara przemocy miałaby przepraszać sprawcę, czy to mogłoby być w czymkolwiek pomocne. Pani wychowawczyni uznała po tym, że sytuacja została rozwiązana. Sprawczyni oczywiście nie przyszła i nie powiedziała, że te przeprosiny nie pomogły jej przestać być sprawcą. Ona jakby dostała akceptacje swojego zachowania. Dziecko, które ujawniło przemoc, ta uczennica, z którą po kilku latach od tego zdarzenia rozmawiałam, otrzymała wówczas informacje, że nie ma co liczyć na dorosłych. Oczywiście przemoc nie ustala. Ona została ujawniona po 2 latach w XVIII klasie przez świadków, którzy nie wytrzymali już tej trudnej sytuacji. Poszli oni do tej samej wychowawczyni z tym problemem, mówiąc, że ta sytuacja przemocy cały czas trwa. Nauczycielka odpowiedziała, że zostało już tylko trzy miesiące do końca roku, zaraz się wszyscy rozejdziemy jak i nie ma co się tym zajmować. Teraz się skupcie na egzaminie VIII-klasisty. Finalnie, ofiara nie otrzymała pomocy, sprawca otrzymał sygnał, rób co chcesz, a świadkowie usłyszeli, nie interesuje mnie to. My dorośli nie będziemy się teraz tym zajmować.
Dzieci rozeszły się do różnych szkół. Dziewczynka, która była ofiara przemocy, miała już głębokie myśli samobójcze. Gdy weszła ona do liceum, w którym nie ma przemocy, ona jak gdyby przyniosła tą przemoc w swoim plecaku. Ona się bała funkcjonować w relacjach rówieśniczych. Bardzo była ambitna, przytłaczały ją te myśli, że jest gorsza od rówieśników. W efekcie w III klasie liceum pojawiły się u niej myśli samobójcze. Gdy przekazałam jej rodzicom o stanie ich dziecka, oni bardzo chcieli zrozumieć te powody. Gdy usłyszeli o przemocy i braku pomocy, które negatywnie wpływały w późniejszym okresie na jej relacje i jej samotność, na jej poczucie własnej wartości, i że z tej sytuacji wyniknęły myśli samobójcze, rodzice popatrzyli na siebie znacząco i odparli, że trudno im w to uwierzyć, ponieważ brat dziewczynki doświadczył gorszej przemocy w szkole podstawowej i on nie jest w kryzysie. Rodzice uważali, że dziewczynka wymyśla i na pewno nie to jest powodem jej negatywnych myśli. Opowiadam to dlatego, żeby czytający rodzice tą rozmowę zrozumieli, że to nie oni mają ocenić powody tylko zdiagnozować kryzys. Każdy z nas ma swoje powody i wychodzenie z kryzysu nie jest uniwersalne. Nie powinniśmy dziecku niczego doradzać. Nie powinniśmy mówić zrób tak, bo ja tak zrobiłem i twój starszy brat również tak zrobił i jemu pomogło. Bo to, że bratu pomogło nie znaczy, że mi również pomoże, a jest to zniszczeniem tej rozmowy.
Większość rodziców jest przekonanych, że bardzo dobrze zna swoje dziecko. Gdy jednak ich pociecha przechodzi kryzys psychiczny, u opiekunów dziecka mogą się pojawiać pytania "jak mogłam/mogłem nie zauważyć wcześniej symptomów choroby u swojego syna bądź córki? Zatem rodzi się pytanie, czy rodzice potrzebują informacji o tym, jak rozpoznawać kryzys, jak umiejętnie rozmawiać z dzieckiem?
Podsumowując, jeszcze raz powtórzę. Zauważamy, że jest problem, dopomagamy dziecku w ujawnieniu, pytamy, ile to trwa i czy dziecko ma jeszcze zdolności poradzenia sobie z tą sytuacją, odwrócenia myśli, dostrzeżenia czegoś, co jest pozytywne. Potem akceptujemy wszystko, choćby nam serce pękało, to musimy dziecku dać znać, że ono ma prawo się czuć bezradne w sytuacji, w jakiej się znajduje. Jeżeli nasze dziecko boryka się z pojawiającymi się myślami samobójczymi, to może czuć się bezsilny i nie widzieć rozwiązania. My jako rodzice, musimy to zaakceptować.
I w zasadzie ostatnie z – cztery razy zet, o którym opowiadam to zareaguj. Ale zareaguj to nie znaczy, że naprawisz rodzicu tą sytuację jednym zdaniem, a rodzice bardzo by chcieli, by istniało takie jedno zdanie, które rozwiąże od ręki kryzys. Zareaguj to znaczy porozmawiaj ze swoim dzieckiem, kto wam może poza wami w tym pomóc. Wam, a nie tylko dziecku, ponieważ jest to wasz wspólny problem. Jeszcze raz zatem, pytamy: ”od kiedy tak się czujesz, od kiedy pojawiły ci się takie myśli, czy możesz odrzucić te myśli, czy możesz się na czymś innym skoncentrować’? Dziecko nam odpowiada, czy tak, czy nie. Mówimy zatem dalej. „Wyobrażam sobie, jak musisz być zmęczony w tej sytuacji, która trwa od np. kilku miesięcy. Tak bardzo mi przykro, że nie mogłam cię wcześniej wspierać i że nie zaczęłam wcześniej tej rozmowy. I ostatnie z czyli zareaguj. Chciałabym z tobą porozmawiać, kto może nam pomóc wyjść z tego kryzysu, w którym się wspólnie znaleźliśmy. Cała ta rozmowa obniży napięcie emocjonalne, które było już u zenitu, skoro zauważyliśmy te objawy. Dzięki temu, że dziecko opowiadało o sobie i otrzymało od nas tą akceptację, obniżył się poziom napięcia emocjonalnego i dziecko może sobie pomyśleć, że z nim nie jest tak źle, jak myślał. I bardzo ważne jest to, gdy rozmawiamy z dziećmi, że to napięcie im spadnie i mogą nam odpowiedzieć, że nie potrzebują psychologa. Nie jest ze mną tak źle. Bądź w druga stronę, mi się już nie da pomóc. Taka sytuacja może wyniknąć, gdy pomimo tego, że napięcie opadło, to kryzys jest już tak duży, że nasza rozmowa niewiele pomogła. I tutaj musimy pamiętać, że to my jako rodzice musimy przejąć kontrolę, ponieważ dziecko z różnych przyczyn może odrzucać konsultacje z psychologiem bądź z psychoterapeutą. Możemy wówczas powiedzieć, że chcę z tobą porozmawiać o kimś, kto może nas wspierać. Gdy dziecko wciąż przystaje przy swoim zdaniu, że nie pójdzie do żadnego psychologa, ponieważ nie jest wariatem, wówczas zaczynamy nowe zet. Rozmawiamy z nim o tym kryzysie i kto może dziecku pomóc. Pytamy dziecko, dlaczego nie chce iść do psychologa i co złego się stanie, gdy pójdziesz do specjalisty? Tłumaczymy dziecku, że „każda osoba w kryzysie ma prawo do pomocy a to, że idziesz do psychologa, nie oznacza, że jesteś wariatem”. Zajmujemy się tym oporem, które dziecko nam pokazało. Opór ten jest niczym innym, jak pokazanie nam, jak w procesie naszej komunikacji i zmiany sytuacji, w której jest dziecko, nastąpiła bariera. W tym uporze nie możemy go zostawić i nie możemy też się kłócić z tym oporem. Bo, gdy my rozpoczniemy przytaczać argumenty, puentując, że będzie dobrze, a dziecko nam mówi, „sama sobie idź do psychologa”, słyszymy w tej odpowiedzi lęk, że boi się zostać uznane za wariata. Dlatego z oporem nie walczymy, tylko omawiamy źródła tego oporu. Czyli pytamy, „co cię blokuje przed pójściem do psychologa?” Dziecko może też uznać, że samo sobie poradzi, że nie jest jeszcze z nim tak źle. I wówczas nie zaprzeczamy, tylko doradzamy dodatkową pomoc, na przykład, że „dobrze byłoby, żebyś poszedł na jedną, dwie wizyty do psychologa i upewnił się, czy sam sobie dasz radę z problemem. Widzę, że jesteś zmęczony i bezsilny i też widzę, że jesteś ambitny i chcesz to zrobić sam. Psycholog przecież za ciebie tego problemu nie rozwiąże, to ty go będziesz dalej rozwiązywał, tylko przy pomocy osoby, która cię będzie wspierać na tej drodze.” I wtedy po takiej rozmowie, dziecko otrzymuje również wiedzę, że psycholog nie jest tylko dla wariatów, jakkolwiek by dziecko ten zawód określało. I też przy okazji nasza pociecha słyszy od nas komunikat, że nie uważamy, że z nim jest coś nie tak. Tylko dziecko potrzebuje pomocy, żeby przy kimś rozwiązać swój problem. I że to jest naturalne, żeby w takich sytuacjach korzystać z pomocy psychologa. I to jest naprawdę prosta zasada. Cztery razy zet. Tylko jest się bardzo trudno rodzicom powstrzymać od naturalnego odruchu korygowania. Jeżeli się dowiadujemy, że ktoś nam bliski albo my sami jesteśmy wyprowadzenie ze stanu równowagi, z homoestazy, to chcemy, żeby natychmiast wrócić do tego stanu homeostazy. Żeby była taka magiczna różdżka, która to uczyni. I dlatego mówimy, „ej, na pewno przesadzasz, przecież nie może być tak źle. Skup się na nauce a na pewno znikną ci myśli samobójcze”. Zaświadczam każdemu rodzicowi, który teraz czyta tą rozmowę, że dziecko bardzo się stara skupić na czymś innym, tylko niestety przez postępujący kryzys straciło tą zdolność do odwracana uwagi, skupiając się na czymś innym.
Czy myśli samobójcze są chorobą?
Pamiętajmy o tym, że myśli samobójcze to nie jest choroba. Myśli mogą wystąpić podczas różnych zaburzeń psychicznych. Jak jest choroba psychiczna, jest to pejoratywne, a jak jest choroba fizyczna to jest to coś, czym trzeba się zająć. My boimy się tego określenia. Ja również go unikam i mówię o zaburzeniach w funkcjonowaniu. Myśli samobójcze nie są chorobą. Depresja jest chorobą, która trwale dezorganizuje nasze codzienne funkcjonowanie. Skupmy się na pomocy dla naszego dziecka, tej pierwszej pomocy emocjonalnej o której mówiłam, 4 x Z. Zauważam, pytam o to, co jest ważne w kontekście problemu, nie o powody, akceptuje i reaguję, czyli zachęcam do korzystania z tej pomocy i ją zapewniam. Gdy będziemy uważni, możemy podczas tej rozmowy pomóc dziecku z takimi sytuacjami, które bez tej pomocy mogą się przerodzić w stany depresyjne. Najważniejsze jest, żebyśmy jak najszybciej rozpoznawali te kryzysy u naszych dzieci. Pierwsze kroki skierujmy do psychologów i pedagogów szkolnych. Ja jestem takim pedagogiem i zaświadczam, że naprawdę warto udać się do specjalistów po pomoc dla swojego dziecka. Warto również dołączyć zewnętrznych specjalistów, kierując swe kroki do ośrodków środowiskowej opieki psychologicznej i psychoterapeutycznej dla dzieci i młodzieży. Tych placówek jest około czterysta w Polsce. Tutaj dzieci i rodzice znajdą wsparcie. dziękuję za rozmowę.
Szczegółowe informacje dotyczące programu Wspierająca Szkoła dostępne są na stronie internetowej projektu www.wspierajacaszkola.pl.